33% blogerów uważa się za dziennikarzy internetowych. Wśród czytelników jest jeszcze mniej osób twierdzących, że autorzy internetowych dzienników to redaktorzy (26,5%). To wnioski wypływające z badań polskiej blogosfery, które przeprowadziłem w 2010 roku. Ktoś mógłby powiedzieć, że w ich świetle sprawa jest jasna – blogerzy dziennikarzami nie są. ALE… w 2008 roku liczba osób, które były skłonne nadać blogerom status dziennikarzy wynosiła tylko 14%. A więc w ciągu dwóch lat o ponad 12% wzrosła liczba osób doceniających dorobek (i profesjonalizm, i popularność) autorów blogów.
Uprzedzę zarzuty… Tak, badania, na wyniki których się powołuję, nie są w pełni reprezentatywne. Jednak zarówno zakres ich promocji, jak i liczba udzielonych odpowiedzi, są podobne, a więc z całą pewnością można na ich podstawie wysunąć wysoce prawdopodobny wniosek co do trendu:
Coraz więcej osób będzie postrzegać blogerów jako dziennikarzy.
Dziennikarstwo to nie tylko publikowanie informacji na temat bieżących wydarzeń i faktów, ale przede wszystkim ich zbieranie. Jeśli więc blogerzy zajmują się tylko i wyłącznie odtwórczym powielaniem tego, co publikują media tradycyjne lub profesjonalne media internetowe, dziennikarzami nie są. Ale jeśli tak jak Kataryna, zestawiając różne doniesienia prasowe na ten sam temat, znajdują nieścisłości oraz nowe fakty – wykonują kawał dobrej, analitycznej i dziennikarskiej pracy. (Dziennikarstwo jest więc według mnie czymś więcej niż aktywnym uczestnictwem w masowym komunikowaniu. Nadal jednak jest to pojęcie szerokie – moim zdaniem mianem dziennikarza można określić nie tylko reportera, ale i np. osobę przygotowującą tekst na bazie depesz agencyjnych. Ważne jest, by dana osoba wnosiła coś nowego do ogólnodostępnych zasobów informacji.)
Blogowanie naiwnych neofitów
Z postrzeganiem zarówno blogowania, jak i (niestety jeszcze) dziennikarstwa internetowego, jest tak, jak z postrzeganiem internetu pod koniec XX wieku. 19 kwietnia 1995 roku, gdy w Oklahoma City wybuchła bomba zabijając 168 osób, po raz pierwszy na tak szeroką skalę wykorzystano internet do przekazywania informacji. (To wydarzenie to jeden z ważniejszych punktów w burzliwej historii dziennikarstwa internetowego, której kiedyś poświęcę osobny wpis.) Jednak to, co jedni postrzegali jako: szansę na zaistnienie w przestrzeni medialnej, narzędzie komunikacji na szeroką skalę i zapowiedź nowego, lepszego porządku medialnego, inni uznali za zagrożenie.
W informacjach pojawiających się na ekranie komputera jest coś zaskakująco kuszącego. (…) Wielu dziennikarzy, którzy powinni być zawodowymi sceptykami, znajduje się w pozycji naiwnych neofitów.
Theresa Grimaldi Olsen, Columbia Journalism Review, 1995 r. (cyt. za Stuartem Allanem)
Te słowa w dużej mierze można by odnieść do tego, co dziś ma miejsce w blogosferze. Blogerzy nierzadko publikują „informacje” niepotwierdzone lub wręcz wymyślone, czasem o charakterze sensacyjnym, które znalazłszy się na Wykopie zagwarantują im dużą oglądalność. Albo pisząc, udają kogoś, kim nie są. W ten sposób także można wywołać niezłe zamieszanie lub wzbudzić (słuszne?) zaniepokojenie u czytelników. (Polecam Wam lekturę artykułów z Washington Post: 1, 2.) Jednak nie zawsze jest to jednoznacznie złe działanie – czasem za kreowaniem fikcji sprzedawanej jako prawda może stać chęć zwrócenia uwagi społeczeństwa na niedostrzegane lub przemilczane tematy. Jedno jest pewne: takie blogowanie nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem – to po prostu „powieściopisarstwo”.
Blog – kiedyś e-pamiętnik, a dziś?
Jeszcze 5-7 lat temu bloga utożsamiano z internetowym pamiętnikiem (taki pogląd to przede wszystkim efekt utrwalenia w świadomości społeczeństwa wielu wypowiedzi prasowych z tamtych czasów, ale i szczególnego zainteresowania tym rodzajem stron www przez młodych eksribicjonistów). Nie muszę chyba pisać, że takie blogowanie także nie ma nic wspólnego z dziennikarstwem?
Także dziś prowadzenie bloga to w dużej mierze tworzenie śmieci, które potęgują chaos, zamiast czynić świat informacji bardziej uporządkowanym. Jednak coraz mniej wśród blogów „radosnej twórczości nastolatek” – innymi słowy blogowanie przestaje być tredny jako sposób na tzw. „pokazanie siebie”. (Na temat swoich przeżyć pisze tylko 16% blogerów, a wśród autorów stron internetowych tego typu tylko 15% osób ma 20 lub mniej lat).
Po tę formę działalności w internecie coraz częściej sięgają osoby, które naprawdę mają coś do powiedzenia. Jak wynika z rezultatów moich badań, dziś blogerzy piszą, ponieważ w ten sposób mogą przedstawić swoje opinie, ale także dzielić się wiedzą i rozwijać zainteresowania. Co więcej, ważna jest dla nich wartość merytoryczna (91,5%) oraz weryfikacja informacji (84,9%). Co prawda to tylko deklaracje, a każdy chce stawiać siebie w dobrym świetle, jednak z całą pewnością podejście tych, którzy faktycznie czynią jak deklarują, jest dziennikarskie.
Blogerom nie zależy…
Gdy zapytałem kilku blogerów o ich zdanie na ten temat, wielu stwierdziło, że oni wcale nie aspirują do miana dziennikarzy. Wykonują swoją pracę w sposób rzetelny, najlepiej jak potrafią. Co więcej, poświęcają temu zajęciu wiele czasu,,, Jednak mimo wszystko wolą określać siebie mianem blogerów, a nie dziennikarzy. Są też tacy, którzy blogowanie traktują jako etap na drodze do dziennikarstwa – pewnego rodzaju szkołę, w której mogą szlifować swoje umiejętności.
Jeśli blogowanie to dziennikarstwo (a jak wspominałem, są blogi, w przypadku których to określenie jest bardzo zasadne), to z pewnością specyficzne, różniące się od tego tradycyjnego:
- To dziennikarstwo pozbawione zwierzchności i nie podlegające procedurom wewnątrzredakcyjnym. Działalność blogerów podlega w pewnym stopniu ocenie blogosfery – to społeczność pełni rolę „instytucji kontrolnej” (pomijając oczywiście sądy, które w ostateczności będą rozstrzygać ewentualne konflikty).
- To zazwyczaj dziennikarstwo opinii (dziennikarstwo publicystyczne) – blogerzy przedstawiając bowiem fakty, bardzo często poddają je ocenie.
- To czasem dziennikarstwo jednej chwili – wiele blogów (informacyjnych) powstaje tylko po to, by przekazać relację z jakiegoś wydarzenia (wojna w Iraku czy tsunami w Azji Południowo-Wschodniej wpłynęły na postanie wielu blogów, które wykorzystywano do relacjonowania tego, co ich autorzy widzieli na własne oczy).
Jeśli blogowanie to dziennikarstwo, to blogi spełniają najważniejszy warunek, by uznać je za profesjonalne media. Na szczęście dla starych mediów, i dla samych blogerów też, że dotyczy to nielicznych stron internetowych tego typu.
P.S. Tym wpisem zainaugurowałem cykl poświęcony profesjonalizacji blogosfery. Myślałem o nim już dawno – tymczasem ostatnie wydarzenia dostarczyły mi kolejnych argumentów :) Do przeczytania!
„Dziennikarstwo to nie tylko publikowanie informacji na temat bieżących wydarzeń i faktów, ale przede wszystkim ich zbieranie. Jeśli więc blogerzy zajmują się tylko i wyłącznie odtwórczym powielaniem tego, co publikują media tradycyjne lub profesjonalne media internetowe, nawet jeśli uzupełnią to o autorski komentarz, dziennikarzami nie są. Ale jeśli tak jak Kataryna, zestawiając różne doniesienia prasowe na ten sam temat, znajdują nieścisłości oraz nowe fakty – wykonują kawał dobrej, analitycznej i dziennikarskiej pracy” – to jest trochę wewnętrznie sprzeczne.
Felietoniści nie zbierają faktów (chyba że osobiste obserwacje) ale piszą o już opisanych. I są dziennikarzami.
@Jarosław Zieliński – nie zgadzam się z tą wewnętrzną sprzecznością między dziennikarstwem jako zbieraniem i przekazywaniem informacji (reporterstwem) oraz dziennikarstwem jako pracą analityczną i przekazywaniem jej wyników (czyli tym, co robi Kataryna). Co więcej, ta „sprzeczność” nieco otwiera moje rozumienie dziennikarstwa na felietonistów.
Jeśli ktoś, kto pracuje dla mediów, do świata informacji wnosi coś nowego (i wartościowego), jest dziennikarzem. Zatem jeżeli felietonista (zakładając, że pisze tylko felietony) dokonuje kreatywnego zestawienia tego, co jest dostępne w innych mediach, wykonuje także pracę dziennikarza. Zauważ jednak, że osoby, które zajmują się tylko publicystyką, określa się dziś mianem publicystów, a nie dziennikarzy.
Kiedyś podobnie jak Ty rozumiałem dziennikarstwo – jako przygotowywanie przekazu dla mediów. Myślę, że dziś, gdy publikować może każdy, takie myślenie traci sens: musimy wprowadzić pewne granice, by nie okazało się, że dziennikarzem jest każdy, kto pełni aktywną rolę w komunikacji masowej, z robotami pobierającymi treść z RSS i publikującymi ją na pseudo-blogach włącznie.
Publicysta czy reporter to rodzaj dziennikarza a nie oddzielne zwierzątko.
Ja nie rozumiem dziennikarstwa jako”przygotowywanie przekazu dla mediów”. Z dziennikarzem, a zwłaszcza z dziennikarzem obywatelskim jest tak, że ważne jak widzą go inni. Jeśli znający jego prace uważają go za dziennikarza, to nim jest.
Jarku, ja uważam, że publicysta może, ale nie musi być dziennikarzem. Podam skrajny przykład… Mianem felietonistów niektórzy określają osoby przygotowujące satyryczne rysunki na aktualne, polityczne tematy. Nawet jeśli są one publikowane w Gazecie Wyborczej, przez gardło mi nie przejdzie, by takiego rysownika nazwać dziennikarzem. Felietonistą – tak. Publicystą – ciut trudniej (ze względu na pewne zakorzenione rozumienie tego pojęcia), ale też. A dziennikarzem – nie.
Drugiego komentarza trochę nie rozumiem. Nigdzie nie napisałem, że dziennikarze obywatelscy to nie dziennikarze. Sam byłem m.in. dziennikarzem obywatelskim i chodziłem z notesem, dzwoniłem do rzeczników prasowych, przeprowadzałem wywiady z (mało znanymi) politykami… :)
Ale masz trochę racji w drugiej części wypowiedzi. Bycie postrzeganym przez innych i postrzeganie siebie jako dziennikarza jest ważne, bo to dowód, że (chyba) wnosi się coś cennego i jednocześnie motywacja/zobowiązanie do rzetelności. Choć, o czym pisałem, wielu blogerów, których można by uznać za dziennikarzy, unika takiego określenia.
Klasycznym przykładem jest Vagla. On unika obu.
Pisanie bloga jest pewnego typu dziennikarstwem, zależy jak na to popatrzymy i na co tak na prawdę nacisk kładzie osoba prowadząca bloga.
I guess finding useful, reliable informaiton on the internet isn’t hopeless after all.