Ktoś kiedyś powiedział, że o internecie przyszłości należy myśleć, jak o telewizji z włączoną interaktywnością. Miał rację, a sądząc po tym, co obserwujemy na rynku mediów, „przyszłość internetu” jest teraz.
Coraz więcej osób nie tylko ogląda materiały wideo w internecie, ale – co ważniejsze – poświęca czas na oglądanie dłuższych produkcji (w domyśle: rezygnując z telewizji). Według badań przeprowadzonych przez firmę Ooyala już teraz ponad połowę filmów oglądanych przez Amerykanów na ekranie monitora stanowią produkcje trwające ponad 10 minut.
Czy zatem czeka nas wojna między internetem a telewizją?
Raczej konwergencja, o której pisałem do tej pory dwukrotnie. Telewizja online będzie nazywana po prostu telewizją; odbieranie jej na szeregu urządzeń oraz kształtowanie ramówki nie będzie niczym zaskakującym.
Przystosowanie się do nowych realiów będzie wymagało nie tylko zmiany nawyków internautów. Wiele więcej pracy będą musieli wykonać właścicieli mediów (w tym tradycyjnej telewizji, jeżeli chcą zachować swoją dotychczasową pozycję). (O zmianach technologicznych pisał jednak nie będę, bo to osobna i dość szczególna kwestia.)
Do tej pory mieliśmy do czynienia z przekazem, który ze swej natury adresowany był do szerokiego grona odbiorców. Telewizja online z kolei duży nacisk kładzie na indywidualność. Odbiorca nie tylko może decydować kiedy i co chce oglądać (na co pozwala formuła dystrybucji określana jako wideo na żądanie); zazwyczaj przekaz ogląda sam, coraz częściej korzystając przy tym z urządzenia uchodzącego za „intymne”: smartfonu i/lub tabletu.
Telewizja przyszłości powinna wyprzedzać potrzeby odbiorców; na bazie określonych preferencji oraz historii wcześniej oglądanych materiałów powinna sugerować kolejne warte uwagi filmy i programy. Dobre opracowanie systemu rekomendacji sprawi, że widz będzie bardziej przywiązany do danej marki (bo słowo „stacja telewizyjna” w tym kontekście jest nieodpowiednie).
Warto zwrócić także uwagę na fakt, że w erze telewizji online stracą znaczenie rankingi 10 najbardziej wpływowych stacji. Znacznie cenniejsze będą zestawienia milionów spersonalizowanych „kanałów” – bo wygra ten, kto zaproponuje lepiej dopasowany kontent w momencie, gdy odbiorca będzie nim zainteresowany.
Co za tym idzie, zmieni się nieco ekonomika mediów – reklamy nie będą emitowane na oślep, jak ma to miejsce teraz (dotyczy to także telewizji online); dla potencjalnych reklamodawców chcących maksymalnie zoptymalizować wydatki na promocję istotne będzie jak najlepsze dostosowanie przekazu reklamowego do potrzeb i zainteresowań konkretnego odbiorcy.
Internet przyszłości to telewizja z włączoną interaktywnością, charakterystyczną dla internetu. Ale nie tylko – bo by zapewnić odpowiedni poziom personalizacji najprawdopodobniej będziemy zmuszeni poświęcić część naszej prywatności.