Wiele osób pytało mnie o moje stanowisko w sprawie ACTA, jednak powstrzymywałem się od komentarzy co do samej treści porozumienia, ponieważ nie mam zwyczaju komentować czegoś, czego nie przeczytałem… Niestety, ogrom obowiązków sprawił, że na zapoznanie się z zapisami rzeczonej umowy potrzebowałem więcej czasu, a teraz zamieszczanie analizy ACTA mija się z celem. Zresztą w internecie znajdziecie całe gros ekspertyz, lepszych i gorszych, w tym oczywiście skrajnych. Dziś zapewne każdy ma własne stanowisko – wypracował je bądź skopiował od innych (przepraszam za wredność, ale naprawdę niedobrze mi się robiło, gdy słuchałem niektórych „znawców tematu”).
Nie, nie przedstawię analizy ACTA. Pójdę od razu o krok dalej – spróbuję zaproponować rozwiązanie impasu, jaki powstał. Bardzo się cieszę, że rząd popełnił błąd, w wyniku którego wybuchły liczne protesty. Bo wraz z nimi rozgorzała dyskusja, która – moim zdaniem – powinna sięgać daleko poza ramy wyznaczone przez ACTA. Sytuacja, z którą mamy do czynienia, to świetny pretekst, aby gruntowanie zastanowić się nad kwestią wolności słowa oraz swobody korzystania z internetu i dóbr kultury. Ale nie możemy zapomnieć o tych po drugiej stronie – prawa autorskie powinny być chronione w taki sposób, by twórcy czuli się bezpiecznie, ale/i by ich działalność przyczyniała się do rozwoju gospodarki, kultury i ogólnie społeczeństwa. czytaj więcej